Od kilku dni w mediach pojawiają się informację, na temat utworzenia przez Prawo i Sprawiedliwość województwa częstochowskiego. Temat ten nie jest nowy, ale po wygraniu PiS w wyborach parlamentarnych, staje się coraz bardziej realny. W 2014 roku Jarosław Kaczyński podczas wizyty w Częstochowie mówił o pomyśle przywrócenia województwa częstochowskiego. Kilka dni temu to samo potwierdził poseł Szymon Giżyński na antenie Radia Katowice.
Być może to tzw. kiełbasa wyborcza, być może to tylko obietnice, ale jeżeli jest szansa, to jestem jak najbardziej za tym. Częstochowa bardzo dużo straciła przy nowym podziale administracyjnym. Województwo Częstochowskie istniało od 1975 roku i przetrwało aż do 1998 roku.
Zyskałaby na tym Blachownia. Dlaczego? Dlatego, że województwo śląskie jest znacznie większe i jest tam zdecydowanie więcej gmin. A biorąc pod uwagę, że obecna władza nie ma zbyt dobrych notowań na Śląsku, to i o fundusze z województwa ciężko. Zdecydowanie łatwiej byłoby nam w województwie częstochowskim. Blachownia byłaby wtedy jedną z liczących się gmin, co być może spowodowałoby szybszy rozwój gospodarczy naszego regionu.
Co wy na to?
PAWEŁ GĄSIORSKI
Jestem za przywróceniem województwa.
Pieniądze dzielone byłyby w Częstochowie a nie w Katowicach.
PIS obiecał nam województwo i na pewno szybko powstanie
Tak to jest pewne jak porozumienie w Jastrzębiu.
Pieniądze wam się marzą? Wielkie do podziału? To tak troszkę puknijcie się w głowę i zastanówcie skąd będzie udział własny. Z kredytów pewnie. ;)
Popatrzcie na wielkość tego „województwa”, na liczbę mieszkańców.
Czym innym był sens istnienia przy 49 województwach, a czym innym sens istnienia tego okrawka jako 16, 17, czy nawet 18 województwa. Nie sądzę zresztą, że warszawskie podzielą, a na Pomorzu ludzie pewnie nie pozwolą. Czyli puste gadanie bezmózgowców.
Nie liczcie na to, że Radomsko się połaszczy ze swoim niezłym dochodem. Ma już dobre układy w Piotrkowie i nie ma interesu, aby coś zmieniać. Ewentualna reszta terenów „przyspawana” do nowego województwa nic nie wniesie, a tylko pogorszy sytuację finansową. Przybędzie biedy, przybędzie bezrobotnych.
Kulturowo i tak to będzie jakiś konglomerat, a nie jedność.
Dla mnie, w obecnej sytuacji, powstanie województwa nie ma najmniejszego sensu. Chyba tylko po to miałoby powstać, aby paru setkom “pierdzistołków” zapewnić posady w administracji.
Kiepsko nam idzie – pod każdymi rządami, od prawa do lewa (choć uczciwie trzeba przyznać, że przynajmniej sporo ważnych inwestycji Lewica załatwiła, szkoda, że z rozwojem gospodarczym nie poszło tak dobrze) – zarządzanie samym miastem i powiatem, a w niektórych mądrych głowach lęgną się mocarstwowe plany. ;)
Dobrze zarządzany region częstochowski nie musi być województwem, aby w nim się żyło dobrze!
Tyle tylko, że były i ostatni wojewoda Giżyński jak było można, to niewiele zrobił, poza “szumem”, aby Częstochowa coś zyskała na połączeniu ze Śląskiem, po prostu „spuścił ją w kanał”. A teraz mu się marzy może powrót na stołek? ;)
Przykład zresztą macie przez rok w samej Blachowni. ;) Najpierw wszystko co możliwe po przednikach odrzucić, potem robić plany i może kiedyś coś z nich powstanie.
Tyle tylko, że za chwilę (trzy lata to też tylko chwila) ktoś inny będzie musiał zrobić to samo. Zero kontynuacji – bo albo niewiele kontynuować warto, albo trzeba pokazać poprzednikom, gdzie ich miejsce i również niezłe pomysły do kosza wyrzucić.
To teraz Blachownia może skorzystać. Za trzy, cztery lata, zanim województwo powstanie i się trochę ogarnie, nie będzie już czym dzielić. A to, co się jeszcze wyszarpać z Unii da, pójdzie na samo miasto.
Amen.
———
Jeszcze, dla relaksu, bajeczka w cytacie z Dziennika Zachodniego.
Zamiast załatwiać bonusy dla miasta tak, jak to się robi na całym świecie, czyli spokojnie, z odpowiednimi ludźmi, po ciuchu to:
„Filolog polski Szymon Giżyński ostatni wojewoda częstochowski, w latach 1997-1998, walczył o to województwo jak lew. Sam poszedł w tej sprawie do premiera Jerzego Buzka. Argumentował, że nie wypada, by duchowa stolica Polski znajdowała się w mieście powiatowym, że tu wręcz chodzi o rację stanu. – Robiłem wszystko, co tylko mogłem, żeby uratować to województwo – powtarza przy wielu okazjach. Przegrał, ale nie złożył broni. W wywiadzie dla DZ mówił, co Częstochowa straciła: – Kilkadziesiąt instytucji administracji rządowej i pokrewnych. Tysiące urzędniczych etatów dla inteligencji całej Ziemi Częstochowskiej. Wyniosły się z Częstochowy oddziały banków, przeszły koło nosa ciężkie inwestycje w przemyśle i infrastrukturze, a wraz z nimi przepadły dziesiątki tysięcy miejsc pracy. Miasto się wyludnia, trwa cywilizacyjny regres. Za to inni mają się dobrze – naszym kosztem.”